Gdy około 952 roku przyszedł na świat Romuald – przyszły święty i reformator o 500 lat starszej reguły zakonnej św. Benedykta, książę Polan, Mieszko, nie był jeszcze nawet chrześcijaninem. Naonczas terytoria, na których wiele stuleci później miała powstać i rozwinąć się Warszawa, w tym także zbocza i otoczenie Polkowej Góry, porastała gęsta knieja, której pozostałością jest dziś Las Bielański. Zakon kamedułów ostatecznie ukonstytuował się w 1085 roku, w dziejach Polski naznaczonym narodzinami księcia Bolesława Krzywoustego. Opracowana przez św. Romualda reguła klasztorna była niezwykle surowa, nakazująca oprócz modłów i medytacji wyrzeczenie się wszelkiej własności, skrajne ubóstwo i życie na odludziu w rygorystycznie urządzonym eremie, czyli pustelni. Braciszkowie w strefie ścisłej klauzury zamieszkiwali samotnie niewielkie domki zwane eremitoriami i widywali się tylko podczas ustalonej pory modłów i posiłków, a także pracy w polu i ogrodzie. Goście przybywający do eremu nie mieli wstępu do strefy klauzury, a jedynie do kościoła i terytorium zewnętrznego, gdzie mogli skorzystać z foresterium, czyli domu noclegowego.
Musiały upłynąć następne stulecia, aby w roku 1604, u szczytu potęgi Rzeczpospolitej, został ufundowany pierwszy erem na jej terytorium, konkretnie pod Krakowem, na Srebrnej Górze. Z czasem miejsce to zaczęto nazywać Bielanami od koloru habitów zakonnych. To samo miano przylgnęło do podwarszawskiej Polkowej Góry, która wraz z przyległościami została w 1639 r. nadana kamedułom przez króla Władysława IV jako wotum dziękczynne za koronę i zwycięstwo w kampanii smoleńskiej. Uroczysta intromisja zakonników do ich trzeciego klasztoru w Polsce odbyła się w 1643 roku i od tego czasu przed bramą klasztorną, przy obecnej ul. Dewajtis, stawiano kolejne drewniane krzyże na pamiątkę wiekopomnego wydarzenia. Kameduli osiedli w prymitywnie urządzonych, drewnianych domkach, albowiem wzniesienie kościoła i solidniejszych schronień, a także innych zabudowań niezbędnych do funkcjonowania eremu wymagało znacznych nakładów finansowych, te zaś były zależne wyłącznie od dobrej woli utytułowanych donatorów. Pierwsze murowane eremitorium ufundował więc sam król w roku 1647, a kolejne dwanaście jego następcy oraz wielmoże świeccy i duchowni. Proces kształtowania i wymiany zabudowy ciągnął się przez cały wiek. Drewnianą, prowizoryczną kaplicę miał zastąpić murowany kościół, którego fundamenty poświęcono uroczyście dziewiętnastego czerwca 1669 r., w dniu elekcji króla Michała Korybuta Wiśniowieckiego. Monarcha przejął po poprzednikach opiekę nad pustelnią. Ciągłe niedobory finansowe, a później zawierucha wojny północnej spowodowały jednak, iż swą ostateczną, inną od pierwotnie projektowanej postać kościół uzyskał dopiero między 1733 a 1758 rokiem. Twórcą projektu był słynny warszawski architekt królewski Jakub Fontana, któremu pomagał bardzo jeszcze ówcześnie młody Dominik Merlini, kilkadziesiąt lat później jeden z głównych twórców Łazienek Królewskich. Późnobarokową bryłę kościoła ozdobiły dwie wieże, nietypowo wymurowane od strony prezbiterium, w celu zmonumentalizowania sylwety świątyni w widoku od strony Wisły. W niszach fasady stanęły figury św. Benedykta i św. Romualda – wysokiej klasy rzeźby wykonane w drewnie. Wnętrze kościoła wypełniły stopniowo cenne elementy wyposażenia, w tym królewskie portrety, z których pewna część po wojennych katastrofach przetrwała do naszych dni.
Od 1673 r. do bielańskiej pustelni i przeniesionego z kolegiaty św. Jana łaskami słynącego obrazu św. Brunona – Bonifacego ciągnęły pielgrzymki, później zaś organizowane w drugi dzień Zielonych Świątek odpusty i festyny przyczyniły się do popularyzacji Bielan wśród warszawiaków. Gośćmi takich odpustów bywali nawet monarchowie Rzeczpospolitej, jako ostatni – król Stanisław August. Szczyt świetności klasztor przeżywał po połowie osiemnastego wieku wraz z ostatecznym ukończeniem kościoła. W latach 1809-1819 w eremie rezydował wikariusz generalny zakonu, przez co Bielany stały się najważniejszym ośrodkiem kamedulskim w Polsce, a w 1814 roku po długich staraniach otwarto nowicjat. Przy kościelnych murach został pochowany wybitny działacz gospodarczy i społeczny Stanisław Staszic, zmarły w 1826 roku. Po upadku powstania styczniowego, w efekcie represji carskich zlikwidowano w Królestwie Polskim wszystkie klasztory kamedulskie z wyjątkiem warszawskiego, do którego przesiedlono zakonników z innych ośrodków. Przez pewien czas podczas rządów generał-gubernatora Hurki, czyli w latach 1883-1894, władze rosyjskie rozważały przerobienie kościoła na cerkiew dla wojsk tzw. Obozu Bielańskiego, ale pomysł ten szczęśliwie nie uzyskał akceptacji cara. W następnych latach pogłębiał się upadek klasztoru, część budynków zajęli Rosjanie, a zakaz przyjmowania nowicjuszy spowodował sukcesywne wymieranie zakonników. W 1904 roku trzej ostatni kameduli zostali przeniesieni do Nowego Miasta nad Pilicą. Pierwszego kwietnia 1905 r. utworzono parafię, której proboszczem został ksiądz Michał Pogorzelski. Umożliwiło to przeprowadzenie generalnego remontu bardzo już podupadłej świątyni. Środki zostały zgromadzone dzięki zbiórce przeprowadzonej w guberniach warszawskiej i piotrkowskiej, a prace zakończono dopiero w 1913 r. i wtedy właśnie abp Aleksander Kakowski dokonał poświęcenia kościoła pod wezwaniem Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Marii Panny, św. Józefa i św. Ambrożego. W tych samych latach doszło do dewastacji eremitoriów kamedulskich, w których rosyjski Czerwony Krzyż umieścił inwalidów wojennych. Uległ wtedy zniszczeniu ogród ozdobny oraz część kamiennych portali i herbów fundatorów. W 1916 r. niemieccy okupanci przenieśli rosyjskich inwalidów do schroniska Św. Józefa na Marymoncie. Rok wczesniej w byłym klasztorze powstało schronisko dla bezdomnych dzieci, założone przez ojców marianów, a zarządzane przez siostry Najświętszego Imienia Jezus. Miało ono siedzibę w nieistniejącym już dziś foresterium. W 1918 r. w schronisku, które zajęło też część opuszczonych eremitoriów, zamieszkiwało ok. 150 dzieci. Kolejnym dziełem marianów stało się seminarium założone w 1916 r. Funkcjonująca przy schronisku szkoła powszechna w roku szkolnym 1918-1919 została przekształcona w ośmioklasowe, filologiczne gimnazjum męskie z prawami gimnazjum państwowego. Jego pierwszym dyrektorem był profesor Robert Wierzejski, jego słynnym następcą dr Bronisław Załuski, a uczniami, w liczbie 120, początkowo niemal wyłącznie wychowankowie schroniska, ostatecznie zlikwidowanego w roku 1921. Dla nielicznych uczniów spoza ośrodka urządzono płatny internat o trzydziestu miejscach. Do szkoły doprowadzono wodociąg, splantowano cmentarz przykościelny, a w parowie między klasztorem i lasem urządzono sad. Przez kilka lat gimnazjum koegzystowało ze schroniskiem i internatem w tym samym budynku foresterium, który musiał dosłownie pękać w szwach. Sytuacja lokalowa znacznie się polepszyła, gdy stary budynek został przekształcony w wielki trójkondygnacyjny gmach szkoły i internatu na podstawie projektu Józefa Holewińskiego. Twórca nawiązał neoklasycystycznymi formami do stylistyki dawnego sierocińca. Budowę realizowano etapami, ciągle borykając się z trudnościami finansowymi, a pierwszy nadbudowany segment zaczęto użytkować na przełomie 1924 i 1925 roku. W zreformowanej szkole aktywnie działał samorząd kształtujący wśród uczniów poczucie godności osobistej i zbiorowej oraz wysokie morale, a także rozwijający zainteresowania naukowe. Funkcjonowały przyszkolne muzea – etnograficzne i historyczne, jak również trzydziestoosobowa orkiestra oraz warsztat modelarsko-lotniczy. W pracowni radiotechnicznej uczniowie skonstruowali serię aparatów radiowych, z których jeden został wyróżniony drugą nagrodą na Międzynarodowej Wystawie Szkolnej we Florencji w roku 1925. Wydawano rocznik „Ogniwa” i miesięcznik „Wiadomości Bielańskie”. Poziom nauczania był bardzo wysoki, toteż absolwenci pragnący kontynuować naukę, zazwyczaj bez problemów dostawali się na wyższe uczelnie, a trzeba pamiętać, że do internatu przyjmowano często chłopców, wprawdzie z dobrych domów, ale sprawiających kłopoty wychowawcze..
W okresie międzywojennym nadal żywa była tradycja wycieczek do kościoła i majówek w Lesie Bielańskim z okazji Zielonych Świątek. Na Polkową Górę warszawiacy przybywali statkami, tramwajami, czasem też samochodami, a często i pieszo, korzystając z rozmaitych atrakcji – karuzel, huśtawek, tancbudy, strzelnicy, czy koła fortuny. Na straganach królowały obwarzanki, pańska skórka oraz rozmaite pamiątki i dewocjonalia, nieopodal zaś kościoła działała w drewnianych zabudowaniach sędziwa już ówcześnie restauracja Bochenka, która w całym mieście cieszyła się zasłużoną renomą.
Podczas nalotów we wrześniu 1939 r. wraz z dachami i wieżami kościoła spłonął niemal cały gmach gimnazjum. Prace zabezpieczające w świątyni przeprowadzono w roku 1942. Na terenie klasztoru stacjonowały podówczas oddziały Luftwaffe. Dwa lata później Niemcy podpalili wnętrze i dach kościoła oraz budynek kolegium, który w 1945 odbudowano jako pierwszy obiekt w całym zespole. Podstawowe prace przy odbudowie świątyni przeprowadzono w latach 1952-1954. Władze komunistyczne stopniowo odbierały marianom ich uprawnienia pedagogiczne, likwidując w 1949 roku gimnazjum, a w 1954 – seminarium. Kolejnym aktem działalności antykościelnej było zorganizowanie zabaw ludowych w Lesie Bielańskim, w specjalnie utworzonym Parku Kultury, które miały odciągnąć ludność od tradycyjnych odpustów i majówek.
W 1979 r. rozebrano dobrze do tej pory zachowane mury gmachu gimnazjum, wystawiając na ich miejscu modernistyczne zabudowania Wyższego Metropolitarnego Seminarium Duchownego, ukończone w roku 1988 według projektu Leszka Klajnerta. Zdaniem wielu, nowe gmachy, mimo dobrego poziomu architektury, zbytnio kontrastują z zabytkami i fatalnie przesłaniają sam kościół. W ostatnich latach w sąsiedztwie eremu wystawiono zespół gmachów Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego, niezbyt fortunny pod względem projektowym. W budynkach seminarium działa dziś Dom Rekolekcyjno-Formacyjny oraz katolickie gimnazjum i liceum.
Parafią, liczącą zaledwie około 100 dusz, od wielu lat zarządza ks. Wojciech Drozdowicz, niestrudzony animator niezliczonych przedsięwzięć edukacyjnych, oryginalnie wyreżyserowanych misteriów religijnych i wydarzeń kulturalnych, w tym koncertów urządzanych w kryptach kamedulskich. Bajkowe otoczenie kościoła pełne jest nie tylko pamiątek historii i pomników przyrody, ale też dzieł sztuki współczesnej w postaci rzeźbionych w drewnie prac wielkiego artysty – Józefa Wilkonia – takich jak szopka czy ruchoma karuzela. Jak dawniej, do Lasu Bielańskiego w niedziele i święta kościelne ciągną tłumy warszawian pragnących pokarmu dla duszy, serca i ciała. W kościele trwają prace konserwatorskie, które stopniowo przywracają mu pełnię dawnego blasku.
Jarosław Zieliński
KAMEDULSKIE BIELANY